Prawo do nazwy czasopisma – przykład Secret Service
Ostatnio w sieci głośno było o spektakularnej akcji wskrzeszenia kultowego czasopisma o grach komputerowych z początku lat ’90 – Secret Service. Projekt był w znacznej mierze finansowany w ramach zbiórki pieniędzy w serwisie polakpotrafi.pl na której pobił wszelkie rekordy popularności gromadząc 284 110 zł przy podstawowym celu ustalonym na 93 000 zł. Czasopismo miało swoją premierę pod koniec września i obecnie każdy może je kupić w kiosku. Osobom niewtajemniczonym w sprawę tłumaczę dlaczego cała akcja była taka popularna. Secret Service był jednym z najpopularniejszych czasopism komputerowych z lat ’90, mających rzesze swoich wiernych fanów. Projekt jest o tyle ciekawy, że duża część redakcji to osoby pracujące wcześniej przy Secret Service lub innych, darzonych sentymentem i szacunkiem czasopism komputerowych z poprzedniej dekady – Świecie Gier Komputerowych, Resecie, Gamblerze, Top Secret, Bajtku. Każdy zastanawiał się wobec tego jak stara gwardia wypadnie w nowych czasach. Opinie po ukazaniu się numeru są oczywiście podzielone, ale nie o tym jest ten wpis. Inspiracją natomiast do owej notki jest dzisiejsze oświadczenie Waldemara ‘Pegaz’ Nowaka, który był redaktorem naczelnym w starym Secret Service i z całej akcji wynikało, że jest też w nowym (a przynajmniej zajmuje w nim czołową pozycję), a okazało się jednak, że już nie będzie miał z czasopismem nic wspólnego i do tej pory pomagał jedynie gościnnie. Fani SS poczuli się trochę zawiedzeni takim rozwojem wypadków, bo nie tego się spodziewali. W tym momencie pojawia się pytanie: Kto może wskrzesić stare czasopisma i używać ich tytułu? Odpowiedź dla wielu może być zaskakująca, ale w zasadzie każdy może przywrócić do życia jedno z kultowych pism, wykorzystując tym samym jego renomę i sentyment starych fanów do budowania nowego sukcesu. Kwestie dotyczące najważniejszych zagadnień prawnych związanych z wydawaniem gazet i czasopism odnajdziemy w trzech ustawach – prawie prasowym, prawie własności przemysłowej i prawie autorskim. Najistotniejszą sprawą jest tytuł czasopisma, gdyż ten bezpośrednio wskazuje z czym czytelnik ma do czynienia. Tytuł może być chroniony dwojako. Tytuł czasopisma – znak towarowy czy utwór? Podstawowym sposobem ochrony jest zarejestrowanie go jako znaku towarowego na podstawie przepisów ustawy prawo własności przemysłowej i uzyskanie wyłączności, co do jego stosowania: Art. 120 prawa własności przemysłowej 1. Znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. 2. Znakiem towarowym, w rozumieniu ust. 1, może być w szczególności wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, w tym forma towaru lub opakowania, a także melodia lub inny sygnał dźwiękowy. Tytułem są przeważnie „pospolite” słowa lub ich zestawienia, normalnie funkcjonujące w codziennej mowie, którym trudno przyznać jakikolwiek walor oryginalności. Gdyby jednak, ktoś wymyślił jakąś nową, kreatywną, niespotykaną nazwę to...
Wezwanie do zapłaty za pobieranie plików
Ostatnio w Polsce, podążając za trendami światowymi, co raz bardziej nasila się zjawisko dochodzenia przez twórców roszczeń z tytułu naruszenia ich praw autorskich od internautów zamieszczających utwory w globalnej sieci. Praktyki te jednak budzą spore kontrowersje – nie tylko moralne, ale również prawne i w związku z tym są często nazywane copyright trollingiem. W Polsce najczęściej przeprowadzane akcje dotyczą udostępnianych filmów oraz książek. Dawniej głośno było o wezwaniach użytkowników chomikuj.pl, ostatnio natomiast na topie jest jedna kancelaria z Warszawy która wysyła wezwania do zapłaty za udostępnianie filmów w sieci torrent. Głównie chodzi o takie tytuły jak Last Minute, Czarny czwartek, Obława, Być jak Kazimierz Deyna i Drogówka. Sposób postępowania dochodzących roszczenia jest następujący. Uprawniony, za pośrednictwem kancelarii prawnej, składa zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa do prokuratury i przedstawia adresy IP osób udostępniających film w internecie. Podstawą skierowania sprawy do prokuratury jest art. 116 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych Art. 116. 1. Kto bez uprawnienia albo wbrew jego warunkom rozpowszechnia cudzy utwór w wersji oryginalnej albo w postaci opracowania, artystyczne wykonanie, fonogram, wideogram lub nadanie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2. 2. Jeżeli sprawca dopuszcza się czynu określonego w ust. 1 w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3. 3. Jeżeli sprawca uczynił sobie z popełniania przestępstwa określonego w ust. 1 stałe źródło dochodu albo działalność przestępną, określoną w ust. 1, organizuje lub nią kieruje, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 5. 4. Jeżeli sprawca czynu określonego w ust. 1 działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Prokuratura wszczyna dochodzenie i zwraca się do operatorów dostarczających internet o udostępnienie danych osobowych abonentów posługujących się konkretnymi adresami IP. Kolejno prokuratura wzywa na przesłuchanie w charakterze świadków osób których dane otrzymała, natomiast pełnomocnik pokrzywdzonych zagląda w akta sprawy, zbiera dane adresowe osób i sam wysyła do sprawców wezwania do zapłaty. W tym momencie zaczyna się problem dla konkretnych osób, gdyż w praktyce najczęściej od owego wezwania dowiadują się o toczącym się postępowaniu. W wezwaniu do zapłaty przedstawiana jest sytuacja i stawiany warunek – za zapłatę konkretnej sumy, właściciel utworu wycofa wniosek o ściganie. Proponowane kwoty są rzędu kilkuset złotych. W wezwaniu do zapłaty kierowanym przez adwokat Annę Łuczak wyceniono naruszenie na 550 zł. Ponadto wzywający przesyła oprócz wezwania do zapłaty także treść ugody, którą należy podpisać, a z której wynika m.in. to, że w przypadku późniejszych naruszeń, sprawca zobowiąże się do zapłaty kwoty 950 zł za każde kolejne udostępnienie utworu. Wysyłane wezwania do zapłaty wraz z ugodą wyglądają następująco: Możliwość wycofania wniosku o ściganie Po pierwsze na wstępie należy wskazać, jaki przekręt kryje...
Linkowanie, a naruszenie praw autorskich w polskim orzecznictwie
Nie tak dawno temu sieć obiegła z prędkością światła informacja o precedensowym wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z dnia 13 lutego 2014 roku w sprawie o sygn. akt C-466/12, które to orzeczenie dotyczyło możliwości naruszenia prawa autorskiego przez zamieszczanie linków. Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej – C-466/12 Trybunał Sprawiedliwości UE w wydanym wyroku stwierdził, że co do zasady zamieszczanie linków odsyłających do utworów chronionych prawem autorskim nie jest naruszeniem tego prawa przez osobę publikującą odnośnik. Trybunał odwołał się także do pojęcia „udostępniania publicznego” wskazując, iż jeżeli dane materiały zostały pierwotnie udostępnione w internecie w sposób nieograniczony, dla wszystkich jego użytkowników, to linkowanie do nich nie stanowi udostępniania utworu nowej publiczności. Trybunał wskazał także, iż dozwolone jest linkowanie w sposób umożliwiający zapoznawanie się z danymi utworami na stronie linkującej, czyli np. wstawianie miniaturki filmów, obrazków itp. „Artykuł 3 ust. 1 dyrektywy 2001/29/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia 22 maja 2001 r. w sprawie harmonizacji niektórych aspektów praw autorskich i pokrewnych w społeczeństwie informacyjnym należy interpretować w ten sposób, że nie stanowi czynności publicznego udostępnienia w rozumieniu tego przepisu udostępnienie na stronie internetowej linków, na które można kliknąć, odsyłających do utworów chronionych, wolnodostępnych na innej stronie internetowej”. Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie – I ACa 1663/13 Dnia 7 maja 2014 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie I Wydział Cywilny w sprawie o sygn. akt I ACa 1663/13 wydał bodajże pierwszy wyrok w Polsce odnoszący się do kwestii dozwolonego linkowania i powołujący się bezpośrednio na powyższe orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE. Stan faktyczny sprawy Wyrok jest bardzo obszerny i porusza kilka kwestii – cały do przeczytania na stronie Sądu Apelacyjnego – link. W dużym skrócie stan faktyczny wyglądał tak, iż pewien polityk zamieścił na swoim oficjalnym profilu na Facebook’u odnośnik to teledysku (najprawdopodobniej na Youtubie) w sposób umożliwiający jego odtwarzanie z miniaturki, bez potrzeby przechodzenia na linkowaną stronę. Profil był widoczny dla wszystkich osób, także tych niezalogowanych na FB. W związku z tym każdy internauta mógł wejść i obejrzeć film prosto z profilu polityka. Nie spodobało się to autorowi piosenki i wytoczył on powództwo o naruszenie jego praw autorskich. Przy tym nie wiadomo, czy ten teledysk był teledyskiem oficjalnym, czy też został zmontowany przez kogoś innego niż autor. Powód nie odnosił się do tej kwestii. Powód również nie kwestionował faktu, że utwór został zamieszczony w danym serwisie legalnie. Podnosił on jednie to, że pozwany nie był uprawniony do jego zamieszczania na swoim profilu FB i w ten sposób naruszył jego prawa. W związku z tym, że film był zamieszczony najprawdopodobniej na Youtubie to był on ogólnodostępny dla wszystkich internautów. Wyrok Sądu I instancji W I instancji Sąd Okręgowy uznał w znacznej części powództwo...